piątek, 11 kwietnia 2014

1. Potwór bez uczuć i litości....?

Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania.



*****
Kolejny w sumie nudny dzień. Jak zwykle wstałem jeszcze przed wschodem słońca, by jak wzejdzie móc podziwiać jego piękno. Tak uwielbiałem obserwować zmiany w przyrodzie w czasie poranków, ale też i wieczorów. Od zawsze kochałem naturę, dlatego nie mogę znieść myśli, że ludzi to wszystko zniszczą w niedalekiej przyszłości. Potrafią tylko niszczyć, a mogli by odbudować szkody, ale po co ?
Dla takich osób nie ma miejsca w moim królestwie. Osoby słabe fizycznie i duchowo powinny zostać wyeliminowane za wszelką cenę.
Kolejny poranek, kolejne zamartwienie się i kolejna niedospana noc. No już nie mogę... kiedy te "wizje" przestaną mnie prześladować ?! Oczywiście jeżeli można to nazwać wizjami.
Westchnąłem po raz kolejny i wstałem. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Można by rzec, że wrednie, bo właśnie nastąpiła "cudowna" dla moich uczniów pora pobudki i tym samym męczącego i wyczerpującego treningu.
Na pierwszy ogień jak zwykle poszli moi najstarsi uczniowie, płci męskiej. Później żeńska część obozu. Na końcu obudziłem Opacho. Ona i tak trenuje ze mną, albo po prostu siedzi przy mnie. Cóż siedzeniem to tego nie można nazwać, bo nigdy nie może usiedzieć, ale powiedzmy już, że siedzi.
Po dziesięciu minutach wszyscy już byli na placu apelowym, czyli na środku obozu. Teraz ich ulubiona część...
-Wiedzę, że jak zwykle wszyscy są zachwyceni treningiem-stwierdziłem patrząc na ich zblazowane miny. Jedni jeszcze przebywali w połowie w krainie snów. Jaka szkoda, że muszę ich stamtąd zabrać i wydostać. Solidne ćwiczenia na pewno pomogą.  W odpowiedzi dostałem tylko jakieś pomruknięcia. Akurat dzięki Reshi wiem jaka była ich prawdziwa reakcja. Niektóre stwierdzenia wywołały u mnie dosyć widoczny grymas. Zawsze muszą narzekać, no nie ? Cóż skoro myślą, że nie może być gorzej to uświadomię ich , że może. To oczywiście dla ich dobra.
-No więc wszyscy sobie przebiegniecie... może tak na początek 50 kilometrów, porobicie dwie godziny ćwiczeń, no i przejdziemy do walki wręcz. Pasuje ?-spytałem. Znałem odpowiedź i tak nikt by nie wypowiedział się na głos, że jest inaczej, więc odpowiedziało mi z początku cisza- milczenie wszystkich.
-No to może jeszcze wam trochę dołożę-mruknąłem "zachęcająco", przez co każdy chyba się zmobilizował do odpowiedzi.
-Tak mistrzu już idziemy na trening!-zawołali chórkiem i ruszyli do biegu. Na moich ustach widniał coraz to większy uśmiech. Cieszył mnie fakt, że się mnie boją i mają do mnie należyty szacunek. W końcu wielu z nich zawdzięcza mi w pewnym sensie życie, więc mają dług do spłacenia wobec mnie.
Patrzyłem na oddalające się sylwetki moich popleczników. Nadal tak mało umieli... ech chociaż nadal widzę w nich jakiś potencjał. Swoje kroki skierowałem do namiotu Opacho. Ta mała jak zwykle słodko spała. Szkoda, że muszę to przerwać. Lekko nią szturchnąłem, przez co otworzyła lekko zaspane oczy. Na jej twarzyczce zagościł uśmiech. Nie kpiący, lecz miły i serdeczny. Mimo wszystko polubiłem ją. Przypominała mnie, tysiąc lat temu. Też musiała cierpieć, przecież ma Reshi... tak to największe przekleństwo- znać myśli innych. Straszne.... ale czasem przydatne.
-Hao-sama!-krzyknęła wesoła, wstając z maty. Westchnąłem z rozbawieniem, spoglądając na nią z góry. Naprawdę mnie bawiła.
Wychodząc z namiotu zapytałem ją retorycznie.
-Idziesz ?-odpowiedź była tak jasna, jak budowa cepa. Dogoniła mnie, podbiegając do mnie wesoło.
-Co dzisiaj będziemy robić ?-zapytała.
-My ? Ja będę to co zwykle, a ty masz ćwiczyć-poleciłem, nawet dla dziecka w tej sprawie nie mam litości, a nie wróć.- Ja w ogóle nie przejawiam litości.
-Ale mistrzu...-jęknęła chcąc dokończyć. Machnąłem ręką porozumiewawczo, że nie chcę tego słuchać i nie interesuje mnie to i tak ma trenować.
Odeszła trochę dalej w głąb lasu. Usiadła na trawie i zaczęła medytować. Tak jej trening miał jej pomóc opanować Reshi... w przeciwieństwie do reszty jest za mała jeszcze na udoskonalanie się fizycznie, a przy jej zdolnościach wskazane jest kształtować.
Nawet sam nie wiem kiedy przysnąłem, obserwując jej poczynania....


****
I znowu to samo... Ta dziewczyna. Jednak tym razem wyglądała trochę inaczej. Może to przez to, że miała załzawione oczy ? Mimo wszystko uśmiechała się, przez łzy coś szepcząc. Czy chociaż raz nie może mi się przyśnić coś innego ?! Tylko ona, albo Yoh ?! Czy ja o tak wiele proszę?
Ale wracając do blondynki. Tak to ta sama dziewczyna, czemu ciągle ona ? Sam nie wiem, nie robiła na mnie zbytnio wrażenia. Była kolejną nic nie wartą osobą.
Cały czas łkała. Czyli jeszcze nie potrafi nawet emocji powstrzymywać ? No świetnie...
Przesiadywała zawsze na cmentarzu, z tego co zapamiętałem, albo na dachu, ale mniejsza. Po jej policzkach ciekły ciepłe, srebrne kropelki. Dopiero teraz zauważyłem, że ma zaczerwieniony policzek. Mimo wszystko była uśmiechnięta, jednak to nie był radosny uśmiech, jak u Opacho. Był to uśmiech rozpaczy, smutku i nieporadności...
No już sam nie wiem czy się śmiać.
-Czemu ludzie muszą być tak fałszywi?-spytała retorycznie, spoglądając w niebo.-No tak zapomniałam, to ja jestem tą złą. W sumie, to nie powinnam istnieć-szepnęła.
Usłyszałem jej myśl, trochę mnie to zdziwiło.
~Czy przyjaźń istnieje? Bo sama nie wiem.... Czy miłość jest osiągalna, nawet kiedy się nienawidzi ? Kiedy jest się nienawidzonym ?~
Powiem szczerze, nawet nie wiem czemu, ale dotknęło mnie to. To tak jakbym słyszał siebie... Ale co ona niby ma ze mną wspólnego?
Nagle obraz mi się urwał, a przed oczami pojawił mi się mój "kochany" braciszek. No jak ja to kocham... nie ma co. Widziałem tą samą scenę to zawsze, ale tym razem trochę bardziej wyraźną. Widziałem, jak zadaje mi śmiertelny cios ostrzem.
-Przepraszam, że Ci nie pomogłem-usłyszałem jego głos, a ten jeszcze zaczął ?! Co najpierw zabija, a później co ?!
Ech... żałosne. On jest żałosny i tak nic by mi nie zrobił... raczej.
*****
-Mistrzu wszystko w porządku ?
-Yhym-mruknąłem otwierając powieki, Mimo wszystko ciężko mi się oddychało, a głowa bolała mnie jakbym miał kaca.
~Naprawdę, akurat teraz muszę mieć te pieprzone wizje?! Przed turniejem, no przecież najlepiej...~pomyślałem zrezygnowany .

3 komentarze:

  1. Jeju !
    Jesteś GENIALNA ! Piszesz w taki inny... ciekawszy sposób. Te wspomnienia pomieszane z '' wizjami '' Hao.
    Rozdział przyjemnie się czytało chociaż nie było tu wiele akcji. Już nmg się doczekać kiedy pojawią się kolejne postacie w twojej historii. Jak oewnie wiesz pisząc komentarza spoglądam centralnie na '' Czytam=komentuje.
    Obiecuję, że za komentarze typu: "Żal" bez uzasadnienia, osoba tego pożałuje ;)
    Lubię krytykę, ale uzasadnioną!
    Dziękuję ''. Oczywiście są osoby, którym mogą nie pasować ludzkie starania. pisząc krytykę, ale jeśli pojawiają sie komentarze typu '' Żal '' i nic więcej chodzi tylko i wyłącznie o zazdrość. Pisząc SZCZERZE bardzop wciągnęłaś mnie w to dopiero zaczynające się opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział <3
    PS: przepraszam za wszelkie błędy, ale jestem strasznie zmęczona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam już wcześniej wstawić komentarz, lecz zajmowałam się swoim drugim blogiem, więc teraz piszę.
    Widzę, że oprócz Anny, Hao też lubi od samego rana znęcać się nad swoimi uczniami i każe zasuwać po ileś tam kilometrów. Opacho jest hmm... "wyjątkiem" chodź też jej każe trenować, lecz medytację niż siłę. Widać również jak bardzo jest przywiązany do matki natury. Te wczesne wstawanie i obserwacja wschodów i zachodów słońca.
    Zastanawiam się dlaczego mu się śnią albo Yoh, który ma go skasować, albo ta dziewczyna, która okazała się w podobnej sytuacji co on sam. Samotna, opuszczona i zapomniana przez wszystkich.
    Powiem ci, że rewelacyjnie ci to wyszło. Narracja pierwszoosobowa i w ogóle. Jeśli chodzi o błędy, to jakoś ich nie zauważyłam. Czekam na więcej rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na dole strony napisałaś że lubisz krytykę, ale to jest tak genialne. Jeszcze żaden blog mnie tak nie zaciekawił. Pisz dalej prosze

    OdpowiedzUsuń

Czytam=komentuje.
Obiecuję, że za komentarze typu: "Żal" bez uzasadnienia, osoba tego pożałuje ;)
Lubię krytykę, ale uzasadnioną!
Dziękuje