sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 2. Pokerowa twarz...

Zmęczony ? Oczywiście, że tak. Cały dzień jak zwykle ustawiałem swoich uczniów do pionu. Są do niczego! Jednej cholernie prostej rzeczy nawet nie potrafią, ech żałosne...
Mimo iż nie jestem z ogółu zadowolony to widać, że Hanagumi zrobiły jakieś postępy co mnie niezmiernie cieszy, jednak nie ma sensu im tego nawet oznajmiać.
-Mistrzu Hao-zawołała Opacho. Westchnąłem zirytowany.
Czego ona jeszcze ode mnie chce ? Każdy czegoś chce... Ludzie tylko oczekują od innych, a nic sami w zamian nie dają od siebie.
-Słucham?-mruknąłem na pozór, że mnie to interesuje.
-Dlaczego znowu się martwisz ?-spytała swoim dziecięcym głosikiem, nie lada mnie zaskakując. Ona się martwiła ? Niby o mnie ?
Chyba tak, bo jaki inny byłby sens tego pytania.... Przymrużyłem powieki na chwilę i wziąwszy głęboki wdech odpowiedziałem z uśmiechem.
-Nic Opacho-chan-kolejne mruknięcie. Ukrywanie swoich uczuć pod przykrywą rozbawienia i obojętności i to dzień w dzień.
Zabijam innych z zimną krwią. Odkrywam zakazane karty by osiągnąć swój cel. Jedyne na czym mi zależy to spełnić obietnice powierzoną komuś niegdyś...
-Ale Hao-sama! Widać, że czymś się martwisz~?-czemu ona nadal nie ustępuje z tymi głupimi pytaniami ? Jakie to irytujące... Niech zrozumie, że i tak nie pokażę jej swojej prawdziwej twarzy.
Nikomu nie pokażę. Co z tego, że jest do mnie podobna i niewinne z niej dziecko... nic nigdy nie wiadomo, a po za tym ja sam nie wiem czy mam uczucia.
Ukrywam się pod maską obojętności. Nie będę powalał nawet "bliskim" mi osobom wejść sobie na głowę i odkryć zasady mojej gry. Zobaczycie osiągnę to co chcę.
Czemu zasady gry ?
Bo życie całej zgrai tych idiotów jest ode mnie i innych zależne. Ten kto zwycięży, ten kto będzie miał najlepszą strategię wygra, decydując o losie innych.
Zemszczę się na nich i wypełnię obiecaną obietnicę innym....



~*~
-Ej ty blondyna pozwól tu!-zawołała jakaś dziewczyna. Stała wraz ze zgrają jakiś pustych kretynek, a przynajmniej takie wrażenie sprawiały.
Tak znowu mi się śni ta dziewczyna. Nawet jej imienia nie znam, ale mimo to czuję, że zachowuje się dziwnie. Na jej twarzy automatycznie zagościł wyzywający, kpiący i przede wszystkim wymuszony uśmiech.
Podeszła do nich zwartym krokiem, a tuż przed jej głową przeleciał kamień. Prawie by ją uderzył w głowę, ze skutkiem może nawet i śmiertelnym.
-Naprawdę nie macie innych metod pozbycia się mnie?-mruknęła niebieskooka. Na jej twarzy nadal widniał uśmiech, a oczy wyrażały obojętność, nawet na to , że ktoś obecnie wykręcał jej rękę. Był  to jakiś chłopak...
Nie wiem czemu, ale chciałem zareagować i jej pomóc, ale byłem jak duch dla nich.
-Jesteś wszystkim nie na rękę! Najlepiej jakbyś zdechła i tak nikt Cię nie potrzebuje!-krzyknęła któraś z nich. Blondynka wyglądała na niezbyt przejętą tym faktem, jednak ja słyszałem jej myśli...
~Mówią to samo co inni... Może rzeczywiście powinnam umrzeć ? Pewnie tak, ale teraz zamknij tylko oczy i nie daj się ponieść emocjom~widać było, że lekko westchnęła.  Teraz dopiero udało mi się zobaczyć z pod bandanek jakieś przesiąkniętę krwią bandaże. Chociaż nie byłem pewien czy to krew, ale biorąc pod uwagę, że syknęła kiedy złapano ją boleśnie za nargarstki i rzucono o ziemię na tyle mocno, że uderzyła o drzewo głową, ale mimo to była przytomna.
-Jesteś żałosna Mira~chan. Uwierz i tak nic dla nikogo nie znaczysz, a nadal próbujesz walczyć. Nikt Cię nie chce, jeszcze tego nie zauważyłaś ? Przecież wiesz, że każdy kto Cię znał chciał się Ciebie pozbyć-i ta sama dziewczyna co ją wtedy zawołała, przyklęknęła przy niej i uderzyła blondynkę w twarz z liścia, a później wraz ze swoją grupką odeszła zostawiając samą dziewczynę.
Zrobiło mi się jej nawet żal, a już szczególnie na łzy po jej policzkach. Myślałem, że ona się zaraz rozpłacze, ale na jej twarzy zagościł jedynie krzywy uśmiech pełen smutku i nienawiści.
-Może i powinnam umrzeć?-dziwne pytanie.... Chciałem jeszcze się nad czymś zastanowić i się jej przyjrzeć, ale już jej nie ujrzałem.

~*~
Zostałem wybudzony przez jakiś trzask, a obok siebie zobaczyłem jedną z moich uczennic, za dokładniej Kannę. Pewnie poszła zapalić. No cóż jak widać zakazy nie skutkują, jutro ona tego pożałuje....
-Ładnie to tak nie przestrzegać zasad ?-spytałem z kpiną, patrząc na nią niby rozbawionym spojrzeniem, ale też i dość oskarżycielskim i karcącym.
-Hao-sama-jęknęła zdenerwowana. Ech to chyba reakcja każdego kto mnie widzi, ale taką przyjąłem zasadę w swojej grze. Ludzie mają się mnie bać.
-Jutro się z Tobą policzę, a dzisiaj dobranoc~oznajmiłem z uśmiechem, na co mina jeszcze bardziej jej zrzedła.


2 komentarze:

  1. Robi się ciekawiej.
    Jak zwykle Hao musi postawić swoich uczniów do pionu. Współczuję Kannie, ale jak złamała zasady to niech dostaje po tyłku.
    Opacho jak zwykle troskliwa o swego mistrza... szkoda, że w pewnym sensie tego mistrz jej nie odwzajemnia zachowując się co najmniej jak zimny drań, ale trudno się mówi.
    Co raz bardziej jestem zaintrygowana dziewczyną, która mu się śni i tu nastaje pytanie... czemu tak się dzieje. Czy to przypadek, a może siła wyższa? No cóż... poczekamy zobaczymy.
    Rozdział mi się bardzo podobał i czekam na więcej...
    Pozdrawiam
    AyameBeyond

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry od razu przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału..
    Ale do rzeczy
    Ooo *.* Hao przejawił jakiś cień ludzkich emocji przy scenie w śnie. Jakie to słodkie.. Co raz bardziej intryguje mnie ta dziewczyna ze snów.
    Liczę, chodź pewnie nie szybko to może nastąpić, na
    jakieś ich.. spotkanie^^
    Piroman rządzi obozem 'twardą' ręką.. współczuję Kannie, ale należało jej się za złamanie zasad.
    Rozdział fajny i czekam na następny
    Pozdraviam, Viv

    OdpowiedzUsuń

Czytam=komentuje.
Obiecuję, że za komentarze typu: "Żal" bez uzasadnienia, osoba tego pożałuje ;)
Lubię krytykę, ale uzasadnioną!
Dziękuje